Katarzyna Kojzar

Scenariusz pewnej ucieczki

Cykl tekstów

Z daleka wygląda to jak papierki. Miliony zwiniętych w rulony notatek, liścików i kartek z kalendarza, poukładanych trochę niedbale w rzędy i zasypywanych ziemią. Leżą na pustkowiu, dookoła tylko wysuszona gleba.

Tak naprawdę to łopaty turbin wiatrowych, zakopane na terenie Casper Regional Landfill w amerykańskim stanie Wyoming. W 2020 roku internet obiegło zdjęcie układanych piętrowo, pokrojonych na mniejsze kawałki białych łopat, przysypywanych ziemią. Najczęściej z komentarzem: „Tak wygląda czysta energia”.

Żywotność turbiny wiatrowej to około 20-25 lat. Panele fotowoltaiczne są w pełni sprawne do 25 lat, później ich efektywność spada. Współczesne baterie samochodów elektrycznych są tak zaprojektowane, żeby można było je naładować do pełna 900 razy. Szacuje się, że to wystarczy na przejechanie od 240 tys. do 300 tys. kilometrów.

Co się dzieje z baterią, która traci sprawność? Co zrobić z niedziałającym panelem fotowoltaicznym? Czy stara turbina wiatrowa rzeczywiście trafi na wielkie wysypisko śmieci i zostanie na nim do końca świata?

Jakie odpady pozostaną po zielonych technologiach? I czy te technologie rzeczywiście są „zielone”?

Potrzebujemy więcej odnawialnych źródeł energii, które zastąpią węgiel kamienny i brunatny — wciąż dominujące w polskim miksie energetycznym.

Naukowcy z Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu przy ONZ (w skrócie: IPCC) wyliczyli, że wzrost temperatur w porównaniu do epoki przedprzemysłowej powinien zatrzymać się na 2°C. A najlepiej — na 1,5°C. Te wyliczenia były podstawą Porozumienia Paryskiego, międzynarodowego dokumentu podpisanego w 2015 roku. Sygnatariusze — w tym Polska — zobowiązali się do podjęcia działań, które mają zahamować ocieplenie. Jednym z najważniejszych kroków jest rezygnacja ze spalania paliw kopalnych. To one są źródłem emisji gazów cieplarnianych, napędzających kryzys. Są również nieopłacalne.

Eksperci z Polskiego Instytutu Ekonomicznego wyliczyli, że w latach 2016-2023 koszt wydobycia węgla kamiennego wzrósł aż o 283 proc. „Gdyby Polska pozostała przy węglu, cena energii elektrycznej na rynku hurtowym w latach 2030-2060 byłaby wyższa średnio o nawet 120 proc. w porównaniu do scenariusza przyspieszonego rozwoju OZE” – podaje PIE.

To oczywiście spory skrót, ale gdyby streścić to jeszcze bardziej, można powiedzieć, że węgiel prowadzi nas do kryzysów ekologicznych i ekonomicznych, jakich ludzkość wcześniej nie doświadczyła. Wkraczają więc odnawialne źródła energii (OZE). Zielone technologie, dzięki którym możemy produkować energię bez konieczności wydobywania węgla, zatruwania środowiska, bez gazów cieplarnianych i bez ogromnych kosztów.

W Polsce OZE rośnie w siłę, w 2024 czyste źródła – przede wszystkim wiatraki i panele słoneczne – odpowiadały za 29,6 proc. produkcji energii. Problemem jest jednak recykling wiatraków i paneli fotowoltaicznych. Na razie niezbyt dotkliwym — wszystkie instalacje są jeszcze dość nowe i sprawne. Za kilka lat jednak panele fotowoltaiczne stracą swoją moc, a turbiny wiatrowe zestarzeją się na tyle, że staną się odpadami.

Do 2030 roku mniej więcej ¼ europejskich wiatraków będzie wymagała decyzji, czy jakoś wydłużyć ich życie, czy je zdemontować i oddać do recyklingu.

Typowa turbina wiatrowa składa się z fundamentu, wieży, gondoli (górnej części wiatraka, do której montowane są łopaty), generatora i układów sterowania oraz łopat wirnika. Fundamenty buduje się z betonu i stali. Sama wieża również jest stalowa, a gondola zbudowana jest ze stali, miedzi i krzemionki.

„Obecnie około 85 do 90 proc. całkowitej masy turbin wiatrowych może zostać poddana recyklingowi. Większość elementów turbiny wiatrowej — fundament, wieża i elementy gondoli — ma ustalone praktyki recyklingu. Jednak łopaty turbiny wiatrowej są trudniejsze do recyklingu ze względu na materiały kompozytowe użyte do ich produkcji” — pisała w 2020 roku organizacja branżowa Wind Europe w raporcie poświęconym przyszłości recyklingu wiatraków.

Łopaty produkuje się z materiałów kompozytowych, które gwarantują wytrzymałość i powodują, że łopaty są odporne na warunki pogodowe oraz stosunkowo lekkie (mimo że      bywają dłuższe od skrzydła samolotu). Jednocześnie rozdzielenie poszczególnych składników jest bardzo skomplikowane i drogie. Dlatego ta część trafia najczęściej do spalarni śmieci albo na wysypiska — choć unijne regulacje wskazują, że to powinna być ostateczność. Niemcy, Austriacy, Holendrzy i Finowie zakazują składowania tworzyw sztucznych na wysypiskach śmieci.

Żaden z tych sposobów nie jest zgodny z gospodarką obiegu zamkniętego, czyli modelem produkcji i konsumpcji, który polega na dzieleniu się, pożyczaniu, ponownym użyciu, naprawie, odnawianiu i recyklingu istniejących produktów tak długo, jak to możliwe. „W ten sposób wydłuża się cykl życia produktów. W praktyce oznacza to ograniczenie odpadów do minimum” — wyjaśnia na swoich stronach Parlament Europejski.

Czy w przypadku łopat wiatraków to w ogóle możliwe? Organizacja Wind Europe w swoim raporcie podkreślała, że branża wiatrakowa powinna dążyć do ograniczenia ilości odpadów po zużytych turbinach. Mimo że — wbrew pozorom — już teraz nie ma ich tak dużo. „Przemysł wiatrowy produkuje znacznie mniej odpadów kompozytowych niż inne branże. W oparciu o szacunki EuCIA (European Composites Industry Association), energia wiatrowa w 2025 roku przyczyni się do powstania 66 tys. ton termoutwardzalnych odpadów kompozytowych. Stanowi to zaledwie 10 proc. całkowitej szacowanej ilości odpadów [tego typu]” – czytamy w raporcie.

Branża, podkreśla Wind Europe, ma dążyć do wydłużania życia łopat i zmniejszenia ich masy, dzięki czemu i odpadów będzie mniej. Dwóch dużych producentów — Vestas i Siemens Gamesa — deklaruje, że pracują nad stworzeniem łopat łatwych do recyklingu. Obie firmy mają w planach osiągnąć cel stuprocentowej zdatności łopat do recyklingu do 2040 roku. W 2022 roku na morskiej farmie wiatrowej Kaskasi w Niemczech stanęła pierwsza turbina wiatrowa Siemens Gamesa wyposażona w łopaty RecyclableBlades - w pełni nadające się do recyklingu. Kiedy już się zestarzeje, żywica, włókna szklane, drewno i inne materiały, które wykorzystano do produkcji łopat, mają być oddzielane za pomocą łagodnego roztworu kwasu. Później będzie można je wykorzystać np. do produkcji płaskich ekranów.

Regularnie serwisowane wiatraki mogą służyć również po 20-30 latach, jeśli zostaną odpowiednio sprawdzone i okażą się nadal sprawne. Uszkodzone łopaty, po naprawie, mogą być montowane do starszych turbin wiatrowych, do których nie produkuje się już nowych części. W całej Europie pojawiają się również pomysły, jak wykorzystać łopaty w przemyśle, budownictwie czy infrastrukturze miejskiej. Już teraz powstają  zbudowane ze starego wiatraka ławki czy wiaty rowerowe, które w rzeczywistości są fragmentem łopaty. „W myśl upcyklingu i gospodarki zamkniętego obiegu, w 2021 roku powstała w Polsce pierwsza na świecie kładka ze zużytych turbin wiatrowych. Z kolei za pomocą recyklingu zostały wykonane dźwigary pomostu. (...) Zbudowana i opatentowana przez polską firmę konstrukcja została zainstalowana nad rzeką Szprotawą” - podaje Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW).

Natomiast jak relacjonował portal Energetyka24, Niemcy wpadli na inny pomysł wykorzystania starych instalacji: sprzedawanie ich do krajów byłego bloku wschodniego, Europy Południowo-Wschodniej czy nawet do Ameryki Łacińskiej i Azji. To jednak powoduje problemy, co można było zaobserwować w Polsce. Hałas starych instalacji był tak uciążliwy dla mieszkańców, że spowodował spory sprzeciw wobec instalacji wiatrowych w ogóle. Rządzący wtedy PiS wykorzystał ten moment i wprowadził nowe przepisy dotyczące stawiania wiatraków. Stworzył tzw. zasadę 10H, czyli zakaz budowania wiatraków w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność ich wysokości. Przepis na lata zamroził nowe inwestycje. Rządząca obecnie koalicja chce to prawo zmienić i dopuścić do stawiania wiatraków 500 m od zabudowań.

 

W Polsce, w gminie Szprotawa, w 2021 roku powstała pierwsza na świecie kładka ze zużytych turbin wiatrowych.

Zapotrzebowanie na wiaty, ławki i huśtawki, a także części do starszych instalacji nie jest jednak tak duże, jak liczba łopat do przetworzenia. Wind Europe podaje, że jedną z technologii recyklingu materiałów kompozytowych jest przetwarzanie ich przy użyciu pieca cementowego. Wytwarza się w ten sposób klinkier wykorzystywany do produkcji cementu. Metoda ma jednak swoje minusy, a zwłaszcza jeden - emituje zanieczyszczenia.

Branża pokłada nadzieje w solwolizie, czyli recyklingu chemicznym z wykorzystaniem rozpuszczalnika. Z kolei duńscy eksperci z projektu DecomBlades, w który zaangażowali się giganci branży wiatrakowej, pracują nad sposobem odzyskania włókna szklanego, które będzie można wykorzystywać do produkcji nowych łopat. Polskie firmy również próbują znaleźć rozwiązanie wiatrakowego problemu — produkując ze zużytych łopat m.in. studzienki kanalizacyjne.

Technicznie więc rozwiązania istnieją — ale nie stosuje się ich na taką skalę, żeby ogłosić sukces w recyklingu wiatraków.

„W Odessie w stanie Teksas pracownicy startupu o nazwie SolarCycle rozładowują ciężarówki przewożące panele fotowoltaiczne, nieużywane, świeżo zebrane z komercyjnych farm słonecznych w całych Stanach Zjednoczonych. Zdejmują z paneli aluminiowe ramy i elektrykę, a potem maszyny oddzielają szkło od materiałów laminowanych” - opisywał dziennikarz Jon Hurdle na portalu Yale School of the Environment.

Panele są później mielone, rozdrabniane i poddawane opatentowanemu procesowi, który wyodrębnia cenne materiały — głównie srebro, miedź i krzem. Te materiały, a także aluminium i szkło, mogą być wykorzystane do produkcji nowych paneli fotowoltaicznych.

To może dawać, pisał Hurdle, przedsmak tego, co będzie działo się ze zużytymi panelami fotowoltaicznymi. W Stanach, na razie, 90 procent paneli trafia na wysypiska — to prostsze i tańsze. Sytuacja jest tak samo beznadziejna w Europie — również tutaj recyklingujemy jedynie 10 procent paneli.

Na razie jednak nawet najstarsze panele fotowoltaiczne są wciąż sprawne i nie trzeba ich recyklingować. Przetwarza (lub wyrzuca) się przede wszystkim te, które są uszkodzone albo potłukły się w transporcie.

„W 2023 roku w całej UE zainstalowano ponad 55 GW energii słonecznej w kolejnym rekordowym roku dla branży. Ten rekord zasługuje na świętowanie i oznacza, że Europa ma obecnie skumulowaną moc zainstalowaną wynoszącą 263 GW i jedną z najstarszych flot fotowoltaicznych na świecie. Część istniejącej floty zakończy swoje życie w następnej dekadzie, a wraz z upływem czasu wytwarzanych będzie coraz więcej odpadów. To rodzi pytanie o radzenie sobie ze strumieniami odpadów fotowoltaicznych” - analizowali autorzy raportu „End-of-life Management” organizacji SolarPower Europe.

Firma badawcza Rystad Energy z Norwegii oszacowała, że w 2040 roku ilość odpadów z fotowoltaiki na świecie wzrośnie do 27 mln ton rocznie. Badacze uważają, że już w 2037 roku Chiny będą odpowiedzialne za 40 procent światowych instalacji wymagających przetworzenia, a szacowana wartość recyklingu wyniesie w tym kraju 3,8 mld dolarów. „W tym samym roku wartość materiałów nadających się do recyklingu w Ameryce Północnej ma wynieść 1,5 mld dolarów, a w Europie – 1,4 mld dolarów” – podaje portal Gram w Zielone.

Najcenniejszymi materiałami, jakie można odzyskać z paneli, są srebro, miedź i krzem.

​​„60 proc. wartości znajduje się w 3 proc. masy” – mówił cytowany przez Energetykę24 Nicolas Defrenne, dyrektor jednej z firm zajmujących się zbiórką ogniw fotowoltaicznych. W latach 2015-2022 firma zebrała 22 tysiące ton odpadów. W 2022 roku zrecyklingowali 84 procent zebranych paneli. Defrenne podkreślał, że w najlepszym (i realnym) scenariuszu, trzy czwarte materiałów potrzebnych do produkcji nowych paneli będzie pochodzić z odzysku.

To jednocześnie scenariusz, od którego nie ma ucieczki — nie tylko dlatego, że składowanie starych paneli jest niezgodne z gospodarką obiegu zamkniętego.

Im więcej odzyskanego krzemu będziemy mogli wykorzystać do produkcji nowych paneli, tym mniejsze będzie zapotrzebowanie na wydobycie kwarcu, który pozyskuje się w kopalniach odkrywkowych, ale również z plaż i wydm. To oczywiście nie jest obojętne dla środowiska i dla mieszkańców, narażonych na hałas i wibracje towarzyszące wydobyciu. Sami górnicy zapadają często na krzemicę płuc, chorobę zawodową, która powoduje, że płuca stopniowo przestają działać.

Kwarc później jest rafinowany do postaci krzemu metalurgicznego.

Dalej wcale nie robi się prościej — podczas przetwarzania krzemu metalurgicznego do koniecznego do produkcji paneli PV polikrzemu powstaje bardzo toksyczny związek, czterochlorek krzemu. W 2008 roku „Washington Post” opisywał, jak jeden z zakładów zajmujących się tym procesem, Luoyang Zhonggui High-Technology Co., zamiast przetwarzać toksyczny związek, wylewał go na pola w pobliskiej wiosce. „Ziemia, na której zrzucisz lub zakopiesz czterochlorek krzemu, będzie jałowa. Nie wyrosną tam drzewa ani trawa. Jest jak dynamit. Truje. Ludzie nie mogą jej dotknąć” – wyjaśniał Ren Bingyan, profesor w School of Material Sciences na Hebei Industrial University.

Dziś sytuacja jest lepsza, producenci paneli PV kontrolują praktyki środowiskowe swoich dostawców. Jednak nie ma wątpliwości, że ponowne wykorzystanie krzemu jest dla środowiska i dla ludzi znacznie lepsze niż wydobywanie kwarcu.

Stuprocentowy recykling paneli fotowoltaicznych to pieśń przyszłości, przede wszystkim dlatego, że wciąż jest za mało materiału do przetworzenia.

Wraz ze starzeniem się paneli wzrośnie zapotrzebowanie na takie technologie. To nie znaczy, że dziś ich w Europie nie ma. W 2018 roku we Francji otwarto pierwszą fabrykę przetwarzającą panele, a w 2023 roku — zakład, gdzie na skalę przemysłową odzyskuje się krzem, srebro i miedź, a także szkło i aluminium — podobnie jak w zakładzie, który opisywał Jon Hurdle.

Również w Polsce badacze próbują znaleźć najprostsze i najlepsze rozwiązanie. I tak na przykład Akademia Górniczo-Hutnicza współpracuje ze spółką technologiczno-badawczą 2loop Tech. „Nasze metody przetwarzania zużytych paneli będą nie tylko w 100 procentach ekologiczne, lecz również efektywne ekonomicznie. Dzięki opracowanym technologiom odzyskamy praktycznie wszystko, co możliwe, łącznie z metalami szlachetnymi, takimi jak srebro, w formie umożliwiającej ich ponowne wykorzystanie” – zapowiedział prof. dr hab. inż. Marek Cała, Dziekan Wydziału Górnictwa i Geoinżynierii AGH.

Spółka jednocześnie zaczyna wielkoskalowe prace w zakładzie w Łodzi. Pozwolą na przetwarzanie do dwóch tysięcy ton paneli PV w ciągu roku — informował w 2024 roku portal SmogLab. Przedstawiciele firmy deklarują, że mogą odzyskiwać szkło, aluminium, krzem, miedź i srebro, cynę, ołów i polimery — potrzebne nie tylko do produkcji nowych paneli, ale także w przemyśle elektronicznym czy budowlanym.

***

Wiatraki i panele fotowoltaiczne są ważnym, ale nie jedynym elementem energetycznej transformacji. Wytworzona przez nie energia musi przecież gdzieś trafiać — a w przyszłości w dużej mierze ma napędzać auta elektryczne. To kolejne ogniwo zeroemisyjnego łańcucha. Podczas jazdy autem elektrycznym nie generuje się emisji, przynajmniej tych bezpośrednich, z rury wydechowej. Ale baterie samochodowe też tracą sprawność.

Wydobycie metali, z których zrobiona jest większość baterii na świecie – a więc również tych samochodowych – to ogromny biznes, stawiający zyski nad środowisko.

Weźmy lit: jego największe złoża znajdują się w Argentynie, Australii, Chinach, Brazylii, Chile i w Boliwii. W 2018 setki osób rzucało śnięte ryby na ulice tybetańskiego miasta Tagong na znak sprzeciwu. Wyciek z pobliskiej kopalni litu przyczynił się nie tylko do śmierci tysięcy ryb. Po wypiciu wody zanieczyszczonej między innymi kwasem solnym zginęły również jaki.

Problemem wydobycia litu jest również ogromne zapotrzebowanie na wodę — aby uzyskać jedną tonę tego rzadkiego minerału, trzeba zużyć ponad trzy i pół miliona litrów wody. W dobie suszy — dotkliwej m.in. w Ameryce Południowej — trudno będzie zapewnić wystarczającą ilość wody dla farmerów, mieszkańców i przemysłu wydobywczego.

Dlatego też, podobnie jak w przypadku paneli PV, ogromną szansą na „zazielenienie” produkcji elektryków jest odzyskiwanie litu, manganu czy kobaltu ze starych baterii.

Organizacja Transport&Environment wylicza na przykład, że recykling kobaltu z baterii w Europie mógłby zapobiec wydobyciu 3,7 megaton do 2030 roku i 14,3 megaton do 2040 roku. Mógłby zastąpić jedną średnią kopalnię kobaltu do 2030 roku i cztery do roku 2040. W przypadku manganu recykling mógłby do 2040 roku zastąpić jedną kopalnię. „Lit odzyskany z operacji recyklingu baterii w Europie mógłby zmniejszyć potrzebę wydobywania solanki. (...) Łącznie szacowany odzyskany lit dostępny w Europie mógłby zastąpić jedną operację wydobywczą do 2030 r. i cztery do 2040”.

Szansą na zazielenienie produkcji elektryków jest odzyskiwanie litu, manganu czy kobaltu ze starych baterii.

Przepisy UE ustaliły cel odzyskiwania litu na poziomie 50 procent do końca roku 2027 i 80 procent do końca 2031 roku. Unia określa także obowiązkowe minimalne poziomy zawartości materiałów z recyklingu w bateriach przemysłowych oraz akumulatorach pojazdów i maszyn. Wynoszą one: 16 procent jeśli chodzi o kobalt, 85 procent - ołów, 6 procent - lit i nikiel.

Cele to jedno, rzeczywistość drugie.

„Obecne zdolności recyklingu w Europie są 10 razy niższe niż powinny być w 2030 roku. Trwają prace nad ponad 30 projektami odzyskiwania materiałów, ale z powodu wyższych kosztów energii, braku wystarczającej wiedzy technicznej lub wsparcia finansowego prawie połowa jest wstrzymana lub nie ma pewności, że zostanie zrealizowana” - czytamy w raporcie Transport&Environment.

Jak z kolei podaje Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych, firmy są przygotowane technologicznie do recyklingu akumulatorów litowo-jonowych, ale na budowę dużych instalacji trzeba będzie jeszcze poczekać, ponieważ na rynku nie ma wystarczającej liczby baterii wymagających recyklingu. Jednak w miarę upowszechnienia się pojazdów elektrycznych zapotrzebowanie na recykling będzie rosło.

Proces recyklingu baterii ma swoje etapy - najpierw akumulator musi być w pełni rozładowany, a w kolejny kroku rozebrany na części. Jego wnętrze topi się w wysokiej temperaturze, 1450 stopni Celsjusza, tworząc tak zwaną czarną masę, czyli stopioną mieszaninę litu, manganu, kobaltu oraz niklu.

Spora część czarnej masy wracała do Chin, gdzie odzyskiwano z niej poszczególne pierwiastki, które ponownie służyły do produkcji ogniw w tamtejszych gigafabrykach. Jak podaje portal branżowy Wysokie Napięcie, Europa chce, żeby te pierwiastki, trafiające do Europy w postaci chińskich ogniw litowo-jonowych, już w Europie pozostawały. Tu ciekawostka: europejski plan będzie realny dzięki polskiej inwestycji. W 2024 roku w Zawierciu powstał wielkoskalowy zakład recyklingu baterii litowo-jonowych. Pierwszy taki w Europie.

 

***

Zielona rewolucja dopiero nabiera koloru. Łopaty wiatraków i zepsute panele fotowoltaiczne trafiają na wysypiska, a recykling baterii wciąż jest w powijakach. Mimo tego inwestycje w zielone technologie są po prostu nieuniknione i niezbędne.

„Trzeba spojrzeć też na skalę. Jeden wiatrak pracujący przez 25 lat generuje w ciągu całego swojego życia około 40 do 50 ton odpadów z samych łopat. Żeby wyprodukować taką samą ilość energii elektrycznej z węgla, trzeba przetransportować i spalić 40 tysięcy ton węgla” - mówił w rozmowie z portalem SmogLab Mikołaj Troczyński, specjalista do spraw odnawialnych źródeł energii z Fundacji WWF, pytany o trudności w przetwarzaniu łopat. Dodał: „Powstaje przy tym 4 do 5 tysięcy ton popiołów i 80 tysięcy ton dwutlenku węgla. To jest skala zupełnie nieporównywalna. Uniwersytet Cambridge szacuje, że do 2050 roku w Europie i w Stanach powstanie około 40-45 milionów ton zużytych łopat od turbin wiatrowych. Dla porównania: tylko w ciągu jednego roku zużywamy około 400 milionów ton plastiku. Jedynie w Europie to 50 milionów ton”.

 

 

 

Katarzyna Kojzar - dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).

 

Może Cię zainteresować

wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 

Grantor

kpo getLogotypesStrip