Olga Gitkiewicz

Kanał Zero, troska i Ostatnie Pokolenie

Felieton

Zapomniałam już, jak to jest wyobrażać sobie zawód reporterski. 13 grudnia na Wisłostradzie mi się przypomniało.

Od prawie czterech lat oglądam sobie troskę, analizuję definicje, szukam jej w politycznych sloganach i w folderach reklamowych, ale też po prostu w codzienności. Dosyć nieoczekiwanie zmaterializowała mi się 13 grudnia na Wisłostradzie, pomiędzy ścieżką rowerową a wyżartym przez chłód trawnikiem.

Grudniowy protest Ostatniego Pokolenia był zapowiadany jako największa z dotychczasowych blokad. Aktywiści podali jej dokładną lokalizację punktualnie o 17.00 i już kilka minut później w rejonie Mostu Gdańskiego w Warszawie pojawili się przedstawiciele mediów, w tym internetowych telewizji.

Wzdłuż Wybrzeża Gdańskiego stało ponad dwadzieścia radiowozów na sygnale, a na chodniku kłębił się tłum. Było kilka minut po siedemnastej, właśnie zaczął się protest Ostatniego Pokolenia, zapowiadany jako największa blokada roku. Policja zdążyła ściągnąć aktywistów i aktywistki z jezdni, już ich spisywano i przytrzymywano na ziemi, na jedną osobę protestująca przypadało jakichś czterech funkcjonariuszy. Przez ten tłum przeciskali się ludzie z tradycyjnych mediów, gdzieś dzwonili, zagadywali uczestników.
Jak już przyszliśmy, to byli wyniesieni, sześć minut to trwało… – rzucił ktoś informacyjnie do słuchawki.
– Ponoć tam dalej jakaś jeszcze akcja może być – dodał ktoś inny.

Rozglądałam się, próbując się zorientować w sytuacji.

I wtedy nadeszli oni, z mikrofonami i stylóweczką na reporterów, z identyfikatorami i w odblaskowych kamizelkach PRESS, z konstrukcjami z trzech smartfonów, które umożliwiały transmitowanie wszystkiego w czasie rzeczywistym prosto do cywilizacji pozaziemskich oraz tysięcy followersów. Ustawili się jak na proscenium, nawet światło padało na nich jak z reflektora estradowego.

Zapomniałam już, jak to jest wyobrażać sobie zawód reporterski. 13 grudnia na Wisłostradzie mi się przypomniało.

Osoba ze stołecznej internetowej telewizji zadawała aktywistom pytania głosem napastliwym, bo chyba ktoś jej podpowiedział, że to oznaka profesjonalizmu.

– Dlaczego to robicie?! Dlaczego właśnie teraz?!

Jeden z działaczy Ostatniego Pokolenia spokojnie odpowiadał:„katastrofa klimatyczna jest faktem, w ostatnim czasie świadczą o tym różne zjawiska, choćby powodzie na Dolnym Śląsku”.

– Ale Warszawa nie leży na terenach zalewowych! – padła błyskawiczna dziennikarska kontra.

W tym miejscu zaznaczę, że wcale nie świadczy o wirtuozerii w tym zawodzie rzucanie szybkich ripost. Pozdrawiam również polderowe Wilanów oraz Siekierki oraz wszystkie osoby, które uważają, że Warszawa to jest świat.

Tamtego wieczoru było ich na Wisłostradzie mnóstwo.

Zresztą kogo tam nie było: zjawił się cały koniec internetu.

Influencerzy i influencerki w białych ubraniach, zagraniczni tiktokerzy, którzy robią filmy z cyklu „dziwna Polska”. Przyszedł Janusz Korwin-Mikke w asyście młodych mężczyzn w wełnianych płaszczach, na głowie miał kapelusz. Z czyjąś pomocą  rozwinął transparent z napisem ZIELEŃ LUBI CO2. Nie wiem, czy świadomie popełniono ten błąd wieloznaczności składniowej – ta amfibolia sprawia, że nie wiadomo, czy zieleń jest lubiana przez CO2 czy CO2 przez zieleń. Zrobili sobie kilka zdjęć i pojechali.

Tymczasem człowiek w kamizelce z napisem PRESS zaczął talk-show. Wybrał jednego z aktywistów i zarzucił go pytaniami.

– Więc wystarczy sobie założyć działalność pożytku publicznego, i się dostaje lokal od miasta?

– Nie jesteśmy organizacją pożytku publicznego.

– Aha, czyli nawet nie jesteście organizacją pożytku!... A jaki ma wpływ na klimat to, że tutaj blokujecie? Jak to, że siedzicie na ulicy, ma przeciwdziałać globalnemu ociepleniu?

Przyglądałam mu się, kiedy słuchał odpowiedzi, to znaczy – kiedy nie słuchał. Kiedy niecierpliwie wyczekiwał chwili, w której będzie mógł zadać kolejne randomowe pytanie albo się zaśmiać.

– A czy wy chociaż macie jakieś postulaty?

No cóż, Ostatnie Pokolenie ma dokładnie dwa, nie tak trudno to  zapamiętać. Pierwszym jest przesunięcie środków publicznych z budowy autostrad na rozwój transportu publicznego, drugim – wprowadzenie ogólnopolskiego biletu miesięcznego za 50 złotych. Wyjaśnienie padło, dosyć obszerne, ale przedstawiciel mediów internetowych się do niego nie odniósł, bo miał w zanadrzu następne pytania i bardzo chciał je zadać.
– A czym latacie na te wasze zloty klimatyczne?
– A czym tutaj przyjechaliście?
– A z czego jest ta kurtka?
– Z Vinted – padła spokojna odpowiedź i pan Press się nareszcie zapowietrzył.

Ktoś podrzucił informację, że kilkadziesiąt metrów dalej aktywiści znowu będą próbowali wejść na jezdnię, więc nastąpiło przegrupowanie, kilka osób pobiegło na drugą stronę ulicy, policjanci krzyczeli, żeby poczekać na zielone.

Tam, bliżej Wisły, streaming prowadził Krzysztof Stanowski, który w jednym z wywiadów sprzed roku powiedział, że w swoim YouTube’owym Kanale Zero zamierza „się wsłuchiwać w to, czym żyje Polska w danej chwili, dzień w dzień”.

Zanim dotarł na miejsce (Ostatnie Pokolenie poinformowało o dokładnej lokalizacji protestu w ostatniej chwili), kręcił się po dalszych odcinkach Wisłostrady i meldował widzom: „My tu na razie się szwendamy, wędrujemy”. Do Ostatniego Pokolenia też się zwrócił: „Zamierzamy zrobić z was durni, ale to dopiero za moment” – powiedział z samochodu, którym jechał pod most Gdański.

Transmisja z tego protestu na Kanale Zero została opatrzona informacją, że „zawiera płatną promocję” i rzeczywiście zawierała niejedną.

– Największe zapowiadane korki w Warszawie. – Joanna Pinkwart tak zainaugurowała w studiu ten specjalny streaming. I dodała jeszcze: „Wisłostrada jest bardzo długa”.

Sfaktczekuję – aktywiści zapowiadali największą blokadę, a największe korki nie potrzebują wcale Ostatniego Pokolenia. Następnego dnia stłuczka dwóch SUV-ów zablokowała obwodnicę na odcinku 5 kilometrów. Nie widziałam tam sznura radiowozów.

– Jeśli planeta płonie, to dziś umiarkowanie, bo jest zimno – powiedział natomiast z uśmiechem, pociągając nosem Krzysztof Stanowski, następny przekonany, że centrum świata wypada gdzieś w rejonie Żoliborza. Rozglądając się, użył też określenia: „nie ma żadnego blokującego pomarańczowego trolla”. Określenie „te trolle” powtórzył znowu chwilę później.

Grał też na emocjach, sugerując, że ta cała policja mogłaby gdzieś indziej służyć społeczeństwu, na przykład tam, gdzie „jakiś pan bije żonę”.

– Więc generalnie wpłynęli na brak bezpieczeństwa w tym mieście – dorzucił odważnie. Funkcjonariuszom pogratulował sprawnej akcji, a dla aktywistów Ostatniego Pokolenia, których wreszcie znalazł, miał głównie złośliwości („chciałem się z was pośmiać, ale tu nie ma z czego, tu trzeba zapłakać”) i wyglądał na bardzo z siebie zadowolonego.

Aktywiści zapowiadali największą blokadę, a największe korki nie potrzebują wcale Ostatniego Pokolenia. Następnego dnia stłuczka dwóch SUV-ów zablokowała obwodnicę na odcinku 5 kilometrów.

Przedsiębiorca i celebryta z zasobami, lat 42, cieszył się, że dogadał grupie co najmniej dwa razy młodszych od niego i wielokrotnie mniej uprzywilejowanych osób.

Osób, które dawały się popychać, szturchać, które cierpliwie odpowiadały na najbardziej niedorzeczne i niedopracowane pytania, które powtarzały, że nie chcą być ostatnim pokoleniem i próbowały – mimo wszystko – usiąść na jezdni. Ale nie po to Donald Tusk napisał na platformie X, że wezwał odpowiednie służby do „zdecydowanego reagowania i przeciwdziałania takim akcjom”, aby policjanci mieli na to pozwolić. Ruch na Wisłostradzie odbywał się płynniej niż zwykle, choć z grupek komentatorów stłoczonych na chodniku od czasu do czasu dobiegały mnie diagnozy – terroryzm, przemoc, utrudnianie życia obywatelom, Polacy mają dość.

Akurat przemoc ma konkretne ramy definicyjne – Światowa Organizacja Zdrowia objaśnia ją jako „umyślne użycie siły fizycznej lub władzy, grożące lub rzeczywiste, przeciwko sobie, innej osobie lub przeciwko grupie lub społeczności, które powoduje lub z dużym prawdopodobieństwem spowoduje obrażenia, śmierć, krzywdę psychiczną, zaburzenia rozwoju lub deprywację”. Przemoc jest asymetryczna, sprawca ma przewagę sił i ją wykorzystuje.

Przewagę sił na Wisłostradzie widziałam wyraźnie, manifestowała się w sznurze policyjnych samochodów emitujących światło niebieskie, w kamerach i mikrofonach osób, które na tym proteście próbowały sobie zebrać trochę subów.

W zalewie słów i treści sponsorowanych gubią się znaczenia. Za przemoc bierze się nieposłuszeństwo obywatelskie, w które owszem, wpisane jest świadome łamanie prawa, ale nieużywanie przemocy.

 

Hannah Arendt wiązała nieposłuszeństwo obywatelskie z prawem do stowarzyszania się i działaniem na rzecz jakiejś grupy – na przykład dyskryminowanej, albo na rzecz wspólnego dobra, troski o nie.

Aktywiści Ostatniego Pokolenia w Liście do współobywateli piszą wprost: „Blokady ulic to nasza ostatnia deska ratunku. (…) To nie tylko kwestia klimatu – to kwestia sprawiedliwości społecznej i prawdziwej troski o wspólnotę”.

Tylko że o klimat Polki i Polacy się statystycznie nie troszczą. W raporcie z badań prowadzonych pod kierownictwem Przemysława Sadury Nowy negacjonizm klimatyczny. Jak populizm kształtuje nasze myślenie o walce ze zmianami klimatu polskie społeczeństwo wypadło „gdzieś pomiędzy zatroskaną Europą Północną i beztroskim europejskim Południem”.

Mniej więcej jeden na dziesięciu respondentów uznał kryzys klimatyczny za najpoważniejszy problem zagrażający światu, dodatkowo obawy te okazały się zależne od płci – to kobiety martwiły się częściej niż mężczyźni. Autorzy raportu tłumaczą to m.in. faktem, że kobiety są „bardziej nastawione na dobro wspólne, bardziej zatroskane losem innych ludzi i innych gatunków oraz bardziej empatyczne i wrażliwe”. Oczywiście jest to pewien uśredniony obraz, ale istotna wydaje mi się inna kwestia – całkiem dorzeczna definicja troski, złożona z zainteresowania Innym, empatii i wrażliwości.

Tyle jest atrakcyjnych koncepcji. Społeczeństwo zmęczenia. Wielokryzys. Czułość. I jeszcze ja się pcham z tą troską. Ktoś mi wprawdzie zasugerował, że nie mam kompetencji, żeby o trosce pisać – i nie chodziło wcale o znajomość state of art, raczej o to, że się troszczyć nie umiem. Coś tam odpisałam cynicznie, bo przecież w cynizmie jestem biegła.

Choć może wolałabym w trosce.

 

Ale troska jest trudna i choć się kojarzy miękko i życzliwie, budzi sprzeciw i złość, a cynizm ma ładne pozłotko.

Dobrze się sprawdza w polityce i w codziennych utarczkach słownych. A już znakomicie w serwisach społecznościowych i całkiem nieźle w tekstach dziennikarskich, ten jest przecież tego przykładem.

To media zresztą uznał Peter Sloterdijk za znakomite podglebie cynizmu (wierzę, że ir2.info tą drogą nie pójdzie), a współczesnych cyników charakteryzował zdaniem „bardzo dobrze wiedzą, co robią i robią to dalej”.

Policja wciąż spisywała, a akcja Ostatniego Pokolenia trwała jeszcze, gdy z Wybrzeża Gdańskiego zaczęli znikać streamerzy. Wygłosili opinie, nagrali filmy i policzyli publicity. Nazwali już tę akcję nieudaną i nietrafioną, zadali już retoryczne pytania o to, co się właściwie aktywistom udało osiągnąć. Mogę odpowiedzieć – ściągnęli pod Most Gdański kilkadziesiąt radiowozów i połowę stołecznego internetowego dziennikarstwa. Myślę, że to całkiem nieźle.

A w sprawie tych kilkudziesięciu aut, fact checking jest przecież ważny – mogłam się doliczyć ponad dwudziestu, ale to było tylko na krótkim odcinku ulicy. Zapytałam biuro prasowe stołecznej policji o to, ilu funkcjonariuszy i ile radiowozów zostało skierowanych na akcję na Wisłostradzie, jest to przecież rodzaj informacji publicznej.

„W odpowiedzi na zapytanie prasowe informuję, że z uwagi na taktykę oraz zapewnienie odpowiedniego toku przeprowadzanych czynności przez policjantów nie informujemy o danych zawartych w Pani pytaniu. Jednocześnie wszelkie policyjne czynności, w tym interwencje przeprowadzane są z uwzględnieniem adekwatnych sił i środków do zaistniałych, bieżących zdarzeń”, odpisał mi z poważaniem młodszy aspirant oficer prasowy Komendanta Rejonowego Policji Warszawa I.

To bardzo ładna definicja cynizmu w działaniu. Już nie szukam kolejnej.

Pomóż nam tworzyć jakościowe treści

Nie optymalizujemy naszych tekstów pod kątem SEO, nie walczymy o clickbaity i zasięgi. Publikujemy teksty i materiały, których brakuje nam w sieci. Właśnie dlatego stworzyliśmy ten serwis. Chcemy być miejscem, w którym możecie przeczytać wartościowe reportaże, analizy, wywiady i felietony. Nie zarabiamy na tworzeniu tego serwisu, ale chcemy godnie płacić autorom i autorkom, którzy dla nas piszą. Dlatego jeśli doceniasz naszą pracę, prosimy, rozważ drobne wsparcie naszych wysiłków. Dołączając do naszej społeczności w serwisie Patronite pomagasz nam tworzyć jakościowe teksty.

Dołącz do Patronite

Może Cię zainteresować

wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 

Grantor

kpo getLogotypesStrip