Michoń / Springer

Generacja Z dorośnie do kredytu. Bo musi

Wywiad

Ponad sześćdziesiąt procent badanych deklaruje, że zdecydowanie nie chce brać kredytu hipotecznego. I ponad siedemdziesiąt procent spośród tych, którzy zdecydowali się na ten krok, uważa, że była to słuszna decyzja. Polacy bardzo nisko oceniają swoją sytuacje finansową i bardzo lubią mieszkania i domy, w których żyją. A statystyka Polski jeśli chodzi o warunki mieszkaniowe szoruje po europejskim dnie. O tych sprzecznościach rozmawiamy z Piotrem Michoniem, ekonomistą, autorem podcastu i bloga Ekonomia Szczęścia.

Czym dla ekonomisty jest szczęście?  

Powrotem do korzeni. Z perspektywy historycznej patrząc, ekonomia była nauką o szczęściu. Ale to przecież takie niekonkretne pojęcie, subiektywne, uznaniowe. A ekonomiści zawsze chcieli być bardzo naukowi, ściśli, potrzebowali silnej metody i pomiaru. No i zaczęliśmy od tego nieokreślonego szczęścia uciekać. Zamieniliśmy je sobie na użyteczność. Gdy otworzy pan pierwszy lepszy podręcznik ekonomiczny, znajdzie pan tam dużo o użyteczności i nic o szczęściu.

Pojęciem, które robi ostatnio karierę, jest też dobrostan. Wszędzie widzę to słowo.

To również ucieczka w stronę konkretu. Dobrostan brzmi jak coś, co można sparametryzować. Tymczasem wykres dotyczący szczęścia będzie zawsze budził uśmiech politowania. Bo przecież każdy ma „swoje szczęście”. Nie sposób go zmierzyć.

A co z dobrobytem? Przecież, jeśli wsłuchać się w to, co mówią media i politycy,  dość łatwo można dojść do wniosku, że tylko zamożni możemy być szczęśliwi - wyłącznie, gdy zwiększy się nasz dobrobyt.

I założę się, że obaj wyczuwamy fałsz tej odpowiedzi. Temu fałszowi służy właśnie wspomniana wcześniej użyteczność. To ona stoi za bogaceniem się, a bogacenie się ma rzekomo sprzyjać szczęściu. To uproszczenie zamyka się w słowie „dobrobyt”.

Simon Kuznets, ten, który PKB wymyślił, w liście do Kongresu Stanów Zjednoczonych pisał, że ten wskaźnik w żadnym wypadku nie powinien być używany do pomiaru jakości życia społeczeństwa

W raporcie z badania „Mieszkaniowe mieć czy być. Dobrostan mieszkańców Polski na styku finansów i miejsc zamieszkania”, w którego opracowaniu brał pan udział, czytam, że poczucie satysfakcji z życia rośnie wraz ze wzrostem zarobków tylko do pewnego poziomu, a potem bogacenie się już nam większego szczęścia nie daje. To plateau notuje się na poziomie 7-10 tysięcy złotych dochodu.

Tak, i nie jest to wiadomość zupełnie dla nas nowa. Wiemy to właściwie od pięćdziesięciu lat. Mało tego, w wielu przypadkach mamy do czynienia ze zjawiskami negatywnymi, których występowanie rośnie wraz ze wzrostem zamożności. Jednym z takich zjawisk jest depresja. To są właśnie ustalenia, dzięki którym zauważamy, że słowo dobrobyt trąci już nieco myszką, a PKB niczego w zasadzie nie objaśnia.

Ale przecież wystarczy wejść na jakikolwiek portal czy otworzyć gazetę i tam będzie coś o PKB. Ciągle wierzymy w ten parametr. To nie jest trochę schizofreniczne?

Jest. Nie wiem, co miałbym tu jeszcze dodać. Simon Kuznets, ten, który PKB wymyślił, w liście do Kongresu Stanów Zjednoczonych pisał, że ten wskaźnik w żadnym wypadku nie powinien być używany do pomiaru jakości życia społeczeństwa. PKB mówi tylko o stanie gospodarki. Marnym pocieszeniem jest fakt, że to niejedyny apel naukowca zignorowany przez polityków.

Myśli pan, że w końcu przestaniemy się ekscytować wzrostami albo spadkami PKB? Że politycy i ekonomiści przestaną nas tym karmić?

Nie mam złudzeń, zbyt prędko to się nie wydarzy. Trudno mi sobie wyobrazić polityka, który powie: zapomnijmy o PKB, o bogaceniu się, zadbajmy o relacje albo szeroko rozumianą duchowość. Przecież dziś manipuluje się statystyką tylko po to, by wzrost PKB wykazać. Ale warto się przygotowywać mentalnie na nowy scenariusz. Epoka bez wzrostu majaczy nam na horyzoncie.

Jak to?

Niektórzy ekonomiści zauważają, że to, na czym się opierał wzrost gospodarczy, traci na znaczeniu. Wzrost gospodarczy zaczął się praktycznie wtedy, gdy pociągi wyjeżdżały na tory. Potem był podtrzymywany przez elektryczność, telefony, samochody, samoloty, ale też kanalizację i klimatyzację umożliwiającą pracę w gorące miesiące. Dalej czynnikami wzrostu były edukacja, powojenny wzrost zatrudnienia kobiet, no i oczywiście konsumpcja. Dzisiaj to już nie działa: pokolenie baby boomers schodzi z rynku pracy, kobiety dawno już pracują i za bardzo nie wiem, kogo jeszcze moglibyśmy zaktywizować. A do tego mężczyźni, nawet ci w wieku produkcyjnym, pracują rzadziej i mniej niż kiedyś. Napędzająca gospodarkę konsumpcja w wielu krajach jest wynikiem zadłużenia, które kiedyś trzeba będzie spłacić. Studenci drżą, słysząc coraz częściej powtarzane hasła o „nadmiernym wykształceniu”, „inflacji dyplomów” i „zerowej premii z wykształcenia”.

Napędzająca gospodarkę konsumpcja w wielu krajach jest efektem zadłużenia, które kiedyś trzeba będzie spłacić

Tym, co miało podtrzymać wzrost, były komputery i internet – tak, to pomagało, ale według obliczeń tylko przez osiem lat. Tymczasem maszynie parowej, pociągom i statkom udawało się to przez osiem dekad. Dziesięć razy dłużej. Dlatego coraz częściej słyszymy: może czas już przyzwyczajać się do tego, że wzrostu gospodarczego nie będzie.

No dobrze, ale co z tym szczęściem vel dobrostanem? Bo ja nadal w gruncie rzeczy nie wiem, co pan mierzy.
Wracając do tradycji ekonomii, moglibyśmy powiedzieć, że szczęście to tak naprawdę przyjemność odczuwana w trakcie wykonywania jakiejś czynności albo doświadczania czegoś. Natomiast dzisiaj, kiedy mówimy o szczęściu i kiedy je badamy, jest jeszcze drugie podejście, bardzo powszechne, i mnie również ono odpowiada. W tym ujęciu szczęście to satysfakcja z całości naszego życia. W ten sposób między innymi opisywał je profesor Władysław Tatarkiewicz. Takiego pomiaru satysfakcji dokonuje co roku Instytut Gallupa, publikując wyniki w Światowym Raporcie o Szczęściu ONZ. Autorów interesują też o emocje, pytają na przykład o to, czy w ostatnim tygodniu odczuwałeś szacunek albo czy coś cię zaciekawiło, czy dowiedziałeś się czegoś interesującego. I odwrotnie, czy czułeś strach, ból, rozczarowanie. To badanie sprawdza nasz emocjonalny dobrostan. On ma przecież fundamentalny związek z naszym poczuciem szczęścia.

Omówienia tych raportów pojawiają się później w mediach. Co pana, jako badacza, najbardziej irytuje, kiedy je pan czyta?

Chyba akcentowanie, że sami jesteśmy odpowiedzialni za swoje szczęście. I że jak nie wychodzi, to nasza wina, bo przecież mamy tak wielki wybór, tyle różnych możliwości, które możemy realizować w życiu, a ostatecznie i tak się okazuje, że nie jesteśmy zadowoleni. Druga niebezpieczna tendencja to sprowadzenie złożonych wyników badań do rozumowania, że aby być szczęśliwym, trzeba spełnić konkretny warunek albo pakiet warunków. Czyli na przykład, jeżeli będę zamożny i zdrowy, to będę szczęśliwy.

To chyba naturalne, że szukamy takich związków przyczynowo-skutkowych?

Owszem, ale one przecież mogą działać w dwie strony. Jak z tą relacją szczęścia i zamożności. Jeśli jestem szczęśliwy, mogę być osobą, która z większą łatwością wykonuje pracę, bez trudu nawiązuje relacje zawodowe, myśli w otwarty sposób i znajduje optymalne rozwiązania dla problemów, co przekłada się na moje zarobki. I znowu: nie musi tak być; doskonale wiemy, że nie zawsze tak jest. Ale warto spojrzeć na badania szczęścia w taki właśnie sposób. Dzięki temu zaczyna się rozumieć, że to nie działa na zasadzie prostej reguły – jeśli zrobię A, na pewno wydarzy się B.

A jednak ciągle szukamy recepty na szczęście. Obowiązuje wręcz imperatyw bycia szczęśliwym. Sam traktuję to pojęcie agnostycznie, ale ilekroć mówię o tym w towarzystwie, ludzie patrzą na mnie ze współczuciem. Bo ktoś, kto nie czuje potrzeby bycia szczęśliwym, z zasady jest postrzegany jako nieszczęśliwy.

Wie pan, ja się tym szczęściem od lat zajmuję zawodowo i mam pewność co do jednego: nie istnieje taka decyzja, o której dałoby się jednoznacznie powiedzieć, że właśnie ona pomoże ludziom być szczęśliwymi. Sam bardzo rzadko pozwalam sobie na sformułowanie, że coś może sprzyjać szczęściu. Bo wiem, że może, ale wcale nie musi.

Wydaje mi się ryzykownym kształtowanie polityki w taki sposób, żeby ona sprzyjała szczęściu

To czego pan oczekuje od polityków? Bo to jest chyba ich rola, żeby budować warunki dla szczęścia obywateli i obywatelek.

Gdy politycy zaczynają się odwoływać do szczęścia, robię się podejrzliwy. Wolałbym, żeby mówili otwarcie o tym, że są dla naszej satysfakcji z życia rzeczy ważniejsze niż tylko gospodarka. Nie tylko ona wpływa na nasze życie. Ludzie są szczęśliwsi, jeżeli na przykład pracują krócej. Mało tego – są też wtedy bardziej produktywni. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tego argumentu użyć w dyskusji na temat skracania czasu pracy. Ekonomiści jednak nader często uznają, że te badania o szczęściu są ciekawe, ale tak naprawdę mało ważne.

Od początku tej rozmowy próbuje mnie pan przekonać, że bogactwo to nie wszystko, a ja otwieram raport o mieszkaniowym „mieć czy być” i tam jak wół stoi, że najbardziej zadowoleni z życia w Polsce są ci, którzy skończyli sześćdziesiąt lat i właśnie spłacili swój kredyt mieszkaniowy. Są na swoim. A poziom zadowolenia tych, którzy posiadają mieszkanie, jest zwykle wyższy niż osób, które wynajmują. To jak to jest?

Obu rzeczy można było się spodziewać. Generalnie wykres pokazujący relację zadowolenia z życia i wieku badanych osób ma w większości badań – w różnych krajach i kontekstach – kształt litery U. Po prostu najbardziej zadowoleni z życia jesteśmy w młodości i na starość. Najgorzej być w średnim wieku, przed pięćdziesiątką albo w okolicach.

Ale mnie pan teraz pocieszył… Tak się składa, że jestem w tym miejscu. Proszę mi to chociaż wytłumaczyć.

Nie wiem, jak jest w pana przypadku, ale generalizując: w tym wieku praca nie jest już dla ludzi tak ekscytująca jak wtedy, gdy zaczynali karierę. Pojawiają się dzieci, radości, ale i problemy z tym związane, oraz nie ukrywajmy – niemałe koszty. Dociera do nas, mówię tak, bo jestem na dość podobnym etapie, że jeszcze trochę ten mozół potrwa, zanim będziemy mogli odpocząć. No i ciągle nas dotyczy ryzyko różnego rodzaju niestabilności dookoła. Gdy jest się młodym, mniej się myśli o tym, co będzie się działo na świecie za dwadzieścia lat. Gdy ma się lat osiemdziesiąt kilka, to już też nie jest coś, co spędza sen z powiek.

„Mieszkaniowe mieć czy być. Dobrostan Polaków na styku finansów i sposobów zamieszkiwania” - raport Otodom

62% badanych zdecydowanie nie chce brać kredytu hipotecznego. 70% kredytobiorców z perspektywy czasu ocenia tę decyzję jako słuszną

No dobrze, ale co z tą własnością mieszkania? Kredytem?

To też jest wynik, który potwierdza się w innych krajach. Własność sprzyja większemu zadowoleniu z życia. W mieszkaniu, które jest twoje, możesz zmienić, co chcesz, zerwać parkiet albo zamalować go na zielono, poprzesuwać ściany, jeśli tylko konstrukcja i budżet na to pozwalają. Poza tym mieszkanie rozumiane jako dom, twoje miejsce, lubimy definiować jako coś stałego, pewnego. Własność tę pewność wzmacnia.

    
I nawet ta część generacji Z, która jeździ na pożyczanych na minuty rowerach czy hulajnogach, dużo podróżuje i ciągle zmienia kierunki swojej kariery, tak uważa?

Lubię patrzeć na generacje nie jak na grupy społeczne, ale jak na etapy w życiu ludzi. Ktoś, kto dziś zalicza się do tej rzekomo wielbiącej swobodę i niezależność generacji Z, za chwilę zacznie pracę, wejdzie w relację, pojawi się dziecko. I nasze badanie dokładnie to pokazuje: że właśnie wtedy skłonność do wzięcia kredytu i kupienia czegoś swojego rośnie. To jest wręcz tąpnięcie – wtedy nagle ci miłujący niezależność ludzie są w stanie bardzo dużo poświęcić, by osiąść na swoim.

    
I wszystkie te historie z kredytami frankowymi, z covidem i ratami kredytów złotówkowych, nie przetrzepały nam głów, nie dały do myślenia?

Dały, jak najbardziej. Nasze badanie też to pokazuje. Gdy pytamy, czy chciałbyś wziąć kredyt, to ponad pięćdziesiąt procent badanych odpowiada „zdecydowanie nie”, a tylko piętnaście procent rozważa taki scenariusz. Te piętnaście procent to też najmniej zadowoleni z życia. Ludzie boją się różnych szoków, jakie ich czekają podczas spłacania kredytu. Ja wziąłem kredyt i mogę powiedzieć, że ta decyzja zmieniła moje życie.

„Mieszkaniowe mieć czy być. Dobrostan Polaków na styku finansów i sposobów zamieszkiwania” - raport Otodom

75% badanych deklaruje, ze posiadanie własnego domu lub mieszkania ma pozytywny wpływ na poziom szczęścia. 75% badanych lubi swoje domy i mieszkania

Czyli nie chcą, ale muszą? W objęcia kredytu pcha wszystkich tylko ekonomiczna kalkulacja, zgodnie z którą lepiej spłacać po kawałku swoje niż płacić komuś za wynajem?

To ciągle bardzo silna motywacja, o wyraźnie negatywnym charakterze. Ale są też inne. Na przykład taka, że własność ma charakter statusowy. Posiadacze są uważani za bardziej poważnych i dorosłych niż wynajmujący.

Ale banki już przestały nas karmić reklamami, w których przebrany za przedszkolankę Szymon Majewski wręczał maluchom umowy kredytowe i one stawały się nagle w magiczny sposób dorosłymi ludźmi.

A kiedy widział pan ostatnio jakąś reklamę kredytu hipotecznego? Dostępność tych kredytów spadła, tu nie ma czego reklamować. Stąd programy zero czy dwa procent. Żeby jakoś to udrożnić.

No dobrze. Z tego waszego badania wiem, że aby w kontekście mieszkaniowym moje zadowolenie z życia było największe, powinienem mieć ponad sześćdziesiąt sześć lat i właśnie spłacić wieloletni kredyt hipoteczny. Ale z naszej rozmowy dowiedziałem się, że wcale nie działa ta prosta reguła: jeśli A to B. Ewidentnie widać jednak również w tym badaniu, że osoby w wieku senioralnym są najbardziej zadowolone ze swojego miejsca zamieszkania. Czego możemy się od nich nauczyć? Jakie postawy podglądać?

Po pierwsze relacje: osoby starsze, żyjąc w jednym miejscu długo, mają już wydeptane ścieżki – swój sklep i panią Krysię, która im schowa lepiej wypieczony bochenek, swoją aptekę, lekarza, ławeczkę w parku. To buduje poczucie szczęścia: życzliwi ludzie wokół. Po drugie, adaptacja – seniorzy są bardziej skłonni dostosować swoje życie do warunków, w jakich się znaleźli, jakoś się w tych warunkach umościć. Po trzecie aspiracje, a właściwie ich brak – oni już nie muszą się z nikim porównywać, nie analizują, co mają inni, jak mieszkają, czym jeżdżą. To w ogóle lekcja, która płynie z naszego badania. Gdy pytamy ludzi, czy są zadowoleni ze stanu posiadania, to poziom satysfakcji zawsze jest wyższy niż ten mierzony pytaniem o zadowolenie z tego, co mają w porównaniu z innymi. Nie lubimy czuć się gorsi. Ale osoby starsze są na to nieco bardziej uodpornione. Wydaje się, że to zdrowa postawa: nie porównywać się z innymi, tylko budować własną satysfakcję w oparciu o samodzielnie definiowane parametry. Niezależnie od tego, czy dotyczy to warunków mieszkaniowych, wakacji czy czegokolwiek innego.

„Mieszkaniowe mieć czy być. Dobrostan Polaków na styku finansów i sposobów zamieszkiwania” - raport Otodom

Dla 64% badanych własny dom lub mieszkanie to powód do dumy

Co pana najbardziej w tym badaniu zaskoczyło?

Zapytaliśmy, czy badani i badane podpisaliby się pod takim klasycznym zdaniem: „Lepiej płakać w mercedesie niż w maluchu”. I gdybym miał obstawiać, zanim zaczęliśmy, to pewnie bym powiedział, że sześćdziesiąt procent osób się z tym zgodzi. A nam wyszło raptem piętnaście procent. I teraz się zastanawiam, czy ci nasi badani są tacy refleksyjni, czy po prostu przegapili to pytanie. Ale trzymam się tej pierwszej myśli. To by znaczyło, że badania szczęścia dotykają czegoś ważnego i niezwiązanego z pieniądzem. Nawet jeśli prowadzi je ekonomista.

 

 

 

Piotr Michoń - ekonomista, który w swoich pracach łączy ekonomię z psychologią, socjologią, historią czy filozofią. Twórca bloga i podcastu Ekonomia Szczęścia (ekonomiaszczescia.pl). Na co dzień profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu i członek zarządu International Quality of Life Studies. Był stypendystą programu Marie Curie, jest członkiem Komitetu Nauk o Pracy i Polityce Społecznej, Polskiej Akademii Nauk. Popularyzator nauki, autor książek i artykułów naukowych, kierownik licznych projektów. Publikował m.in. w „Wysokich Obcasach”, „Newsweeku”, TVN24. Występował między innymi na Festiwalu Fantastyki Pyrkon, TEDx Poznań, TEDx HP (Warszawa).

Może Cię zainteresować

wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 
wspieraj nas na Patronite
 

Grantor

kpo getLogotypesStrip